reklama
reklama

"Zabiłaś się już?" – pisarz i terapeuta o współczesnym hejcie oraz o zagrożeniach w internecie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Lidia Sokowicz

"Zabiłaś się już?" – pisarz i terapeuta o współczesnym hejcie oraz o zagrożeniach w internecie - Zdjęcie główne

Spotkanie z Krzysztofem Piersą, pisarzem i terapeutą, odbyło się w ramach imprez towarzyszących Jarocin Festiwalu 2023 | foto Lidia Sokowicz

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności O tym, że uzależnienie od gier komputerowych i internetu jest coraz większym problemem na świecie oraz o tym, jak wygląda obecnie hejt wśród młodzieży, mówił na spotkaniu z czytelnikami Krzysztof Piersa, autor książek "Komputerowy ćpun" i "Złota rybka w szambie".
reklama

Spotkanie z pisarzem i terapeutą Krzysztofem Piersą odbyło się w ruinach kościołą św. Ducha w Jarocinie (Wielkopolska) po mszy św. odprawianej w intencji zmarłych muzyków oraz uczestników Jarocin Festiwalu 2023. Poprowadził je franciszkanin – ojciec Kordian Szwarc. Przed świątynią można było nabyć książki gościa, a po zakończeniu spotkania otrzymać autograf. W niedzielne popołudnie na pozostanie na nim zdecydowało się kilkadziesiąt osób, przede wszystkim rodzice, ale również osoby pracujące z młodzieżą.

Zdaniem Krzysztofa Piersy, pornografia w internecie jest łatwiej dostępna niż np. film „Terminator”. Za darmo, bez żadnych pytań i problemów.

Tego jest naprawdę dużo, do wyboru, do koloru, ale to jest jedno zagrożenie. Są jeszcze patostreamerzy, influencerzy, którzy promują to, że mogę obrazić drugiego człowieka, mogę zachowywać się w sposób karygodny, ale póki zarabiam z tego pieniądze to jest wszystko okej

– podkreślił autor książki „Komputerowy ćpun”.

Dając dziecku telefon, budujemy mentalne więzienie  

Dodał, że jeżeli już puszczamy dzieciom bajki na You Tube, to trzeba siedzieć obok, a nie dać dziecku telefon i na godzinę zniknąć. Tłumaczył, że używanie telefonu przez małe dzieci np. roczne, dwuletnie czy trzyletnie ogranicza rozwój istoty szarej, która jest odpowiedzialna m.in. za emocje.

– Parolatek upośledza swój rozwój na całe swoje życie. To praktycznie jest nie do odpracowania. Wiemy też, że korzystanie z telefonu ma jeszcze gorszy wpływ, ponieważ odcina od otoczenia. Dziecko nie buduje relacji z mamą, tatą, z otoczeniem. W ogóle nie zwraca uwagi na otoczenie. Nie buduje podstawowych umiejętności społecznych m.in. komunikacji, wyrażania swoich emocji, panowania w ogóle na swoich emocjami. Skąd ma wiedzieć, jak panować nad emocjami, skoro nigdy ich nie przeżył nawet. Potrafi to powodować lęki związane przez z rzeczami, których do tej pory nie doświadczyliśmy. Masa dzieci, jak bym to powiedział z „pokolenia tabletowego”, po 5-6 lat leczą się z powodu niedobodźcowania na terapii sensorycznej  wyjaśniał pisarz.

Podkreślił, że tego typu terapia do tej pory w medycynie stosowana była tylko w przypadkach, gdy np. pięciolatek trafił do szpitala na poważny zabieg i przez parę miesięcy pobytu w szpitalu miał mało bodźców i ograniczone kolory i zapachy.

Dzisiaj my budujemy mentalne więzienie w swoim życiu, na własne życzenie i to nam się odbije za kilka lat

przekonywał Krzysztof Piersa. 

Uzależnienie od gier, internetu nie ma takiego pejoratywnego znaku jak alkohol, narkotyki czy papierosy. My wiemy, że alkohol szkodzi i że narkotyki szkodzą. I że potrafią niszczyć człowieka, ale tutaj (w przypadu internetu i smartfonów – dop. red.) tak nie to do końca, bo każdy z nas korzysta, a poza tym coś trzeba robić w wolnym czasie. Znam rodziców, którzy podchodzą do tego, że w taki sposób to się dziecko nauczy angielskiego. Ze statystyki fundacji „Dajemy dzieciom siłę”, która jako jedna z niewielu fundacji przeprowadziła "legitne" badania dotyczące stanu młodzieży, wynika, że młody człowiek spędza od 7 do 13 godzin dziennie, przeglądając internet – dodał pisarz. 

Gdy miał pięć lat wierzył, że zmieni się w Power Rangersa 

Krzysztof Piersa tłumaczył, że nie należy lekceważyć takich akcji typu „Ognista wróżka”, w której zachęca się młodego człowieka, żeby w nocy odpalił piekarnik i zostawił włączony. – Ile procent zdecyduje się na to? Bardzo trudno powiedzieć, ale raczej tylko znikomy procent. Ale trudno się dziwić, że dziecko może uwierzyć w to, że jak odpali piekarnik, to się zmieni w „ognistą wróżkę”, skoro dorosły człowiek wierzy w to, że jak wiertarką wywierci dziurę w Iphonie to zrobi wejście na minijacka. Ja spotykam grupy na Facebooku, na których ludzie zachwalają jedzenie muchomorów. I ci ludzie mają prawa wyborcze. Ja jak miałem 5 lat, to wierzyłem, że mogę się zmienić w Power Rangersa – wspominał autor.

Ubolewał nad tym, że wielu terapeutów nie zna się na grach i nie wie kompletnie, o czym mówi do nich ludzie, którzy przychodzą do nich na terapię. Jak tłumaczył, to był jeden z powodów, dla których zajął się tym tematem. Drugim było to, że sam był uzależniony od gier komputerowych. Uważa, że temat jest podejmowany zbyt późno. Jego książka „Komputerowy ćpun” ukazała się na długo przed tym, jak Światowa Organizacja Zdrowia zauważyła problem.

W Polsce też temat internetu nie wyszedł nagle z troski, tylko w momencie, w którym przekroczyliśmy granicę. Polska pod względem wielkości liczby prób samobójczych młodzieży ma najwyższy wskaźnik w Europie a nie jesteśmy najliczniejszym krajem Europy

– tłumaczył pisarz.

Zdaniem Krzysztofa Piersy, należy oglądać filmiki, poznawać te pojęcia, aby dzięki temu być świadomym zagrożeń. – Miałem spotkania z rodzicami, podczas których rodzice przekonywali, że "nic nie szkodzi", a ich dzieci "nic takiego nie robią" i że w internecie to tak łatwo nie znajdą takich rzeczy. A ja mógłbym im udowodnić, że w internecie szkolnym odpalę takie filmy, że będą myśleć o tym przez cały następny tydzień – podkreślił Krzysztof Piersa.

Hejt w internecie to już nie teksty "Jesteś głupia. Jesteś brzydka"

Mówił również o tym, że kampania społeczna, która dotyczy ochrony dzieci przed hejtem, nie pokazuje aktualnego stanu tego problemu. – To już nie jest tak, że dziecko dostaje wiadomości typu: „Jesteś głupia. Jesteś brzydka”. Hejt w szkole w tym momencie jest na poziomie, gdzie ośmiolatka dostaje codziennie sms-y od kolegi z klasy: „Hej, zabiłaś się już?”. Hejt to są też photoshopowe ilustracje sugerujące inicjacje seksualne. Byłem na sprawie, gdzie dziewięciolatkowi koledzy założyli konto na portalu erotycznym i wypisali, jakie rzeczy jest w stanie zrobić za konkretne pieniądze. I to jest poziom hejtu i to, z czym oni się faktycznie mierzą, a nie tylko komentarze. Gdybyśmy wiedzieli o tym, jaka jest ta skala, może inaczej byśmy troszeczkę postępowali  tłumaczył pisarz.

Dodał, że nikt jest bezkarny w internecie, chociaż wie, że działania podejmowane przez policję wyglądają różnie. – Trzy lata temu byłem na policji i wtedy policjant zaczął zapisywać link na YouTube długopisem na kartce. Poważnie. Ja myślałem, że w tym momencie to jest jakaś ukryta kamera. I co ciekawe zwróciła się do mnie później prokuratura z tym, że składam fałszywe zeznania, bo link nie zadziałał. Okazało się, że policjanci pomylili przecinek ze średnikiem, ale o tego czasu troszeczkę się zmieniło. Zaczyna dziać się coraz więcej. Namierzenie człowieka w internecie nie jest problemem. To ważne, żeby rodzice zgłaszali takie rzeczy. Nie muszę chyba mówić o sytuacjach, w których rodzice po prostu wzywają policję do szkoły, bo dziecko jest szykanowane i kiedy wchodzi umundurowany policjant i pyta, czy ktoś może powiedzieć coś więcej o hejcie na tą jedną dziewczynkę, to nagle okazuje się, że w klasie to nie ma ani jednego 10-letniego "kozaka", który się nie wysypie – zapewniał Krzysztof Piersa.

Sam namierzył 9-letniego hejtera, który napisał mu na YouTube: „jeszcze się nie zabiłeś, rudy śmieciu?”. – Proszę sobie wyobrazić dziewięciolatka w koszulce ze Spidermana i plastikowych okularach. W ciągu kilku minut dowiedziałem się, że jego mama prowadzi kwiaciarnię, a tata jest radnym. Dzięki Google Maps znalazłem kwiaciarnię. Mamusia była bardzo zdziwiona, gdy mnie zobaczyła, a syn jeszcze bardziej. Później napisał recenzje wszystkich moich książek, że je poleca. Wszystkie, nawet te trudno dostępne, których nakład już się wyprzedał. Te czasy, gdy wydawało się, że nie da się tego namierzyć już minęły i bardzo się z tego cieszę – podkreślił pisarz. Dodał również, że zmieniło się społeczne podejście do problemów związanych z internetem. Jeszcze kilka lat temu, gdy pojawiał się tekst dotyczący uzależnienia od gier i internetu, spotykał się on z lekceważeniem lub falą hejtu. 

Współuzależnienie rodziców to odwrócony schemat alkoholizmu 

Krzysztof Piersa podkreślił, że kiedy zaczął pracować z rodzinami odkrył, że w przypadku współuzależnienia od gier schemat jest odwrócony w porównaniu z tym, co się obserwuje w przypadku alkoholu. – To współzależnienie mamy akurat dobrze przebadane. W tym wypadku mamy, powiedzmy, tego ojca rodziny alkoholika, który nagina całą swoją rodzinę uzależnieniem i to jest osoba, która jest silniejsza fizycznie, zarabiająca pieniądze i, co więcej, będąca w stanie zastosować przemoc. A w tym momencie mamy 8-latka, który nie ma przewagi fizycznej, nie ma przewagi finansowej, nie ma przewagi jakiejś charakteru, a jest w stanie swoim zachowaniem nagiąć 45-50-letnich rodziców do swojej woli. Bardzo często mam sytuację, w której rodzice boją się zwrócić uwagę swoim dzieciom. Jedna z mam mówiła, że widzi, że widzi, jak jej 7-letni syn o godz. 23.00 gra w gry komputerowe, bo z pokoju widzi niebieskie światło komputera. No dobrze – pytam – A co pani robi? A co mogę zrobić? – odpowiada mi kobieta. I jest takie podejście, że rodzice nie mogą nic zrobić. A kiedy później drążymy temat, zadajemy pytania, to słyszę, że nie wejdzie do pokoju, bo syn będzie krzyczał. Tak więc zaczyna się dominacja młodego człowieka nad rodzicem, który zaczyna bać się zwrócić uwagę. Najdziwniejsze jest jednak to, że rodzic zaczyna być adwokatem swojego dziecka, kiedy szkoła wprowadza zakaz telefonów w szkole. Okazuje się, że tego nie chcą, bo to oni będą musieli powiedzieć o tym dzieciom i zmierzyć się z ich niezadowoleniem. Musimy zawczasu zareagować, bo później będziemy mieli piętnastolatka, którego nikt nie będzie w stanie zatrzymać – tłumaczył terapeuta.

Podkreślił, że wiele rodzin ma problem z tym, kiedy mają się zjawić się na terapii w komplecie. Najczęściej tłumaczą się brakiem czasu.

To nie jest tak, że na terapię wyślemy samo dziecko. Panuje trochę taki pogląd, że dziecko, tak jak samochód, wypchniemy do mechanika i terapeuta – najlepiej w godzinę – je naprawi, zmieni. A ja im odpowiadam, że to jest terapia systemowa, więc musimy pracować na całej jednostce rodzinnej, bo co z tego, że ja nakładę przez godzinę czegoś do dziecka głowy, jak on wróci do domu do tego starego schematu, do starego postępowania i nic się nie zmieni. Nie chodzimy przecież tylko raz w tygodniu na siłownie, ale codziennie, żeby poczuć, że coś rzeczywiście się zmieni. Tutaj nie ma drogi na skróty niestety

– podkreślił Krzysztof Piersa.

reklama
Artykuł pochodzi z portalu ddzelow.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama